Dark

Auto

Light

Dark

Auto

Light

Wywiad z pasją: Sport jako sposób na życie i walkę ze stwardnieniem rozsianym

Portal Gniewino24.info miał przyjemność porozmawiać z mieszkańcem naszej gminy, panem Grzegorzem Kropidłowskim – pasjonatem sportu, założycielem grupy treningowej Spichlerz i ambasadorem biegów przeszkodowych. Pan Grzegorz, mimo życiowych wyzwań, udowadnia, że determinacja, pasja i wiara we własne możliwości mogą prowadzić do niezwykłych osiągnięć. Oto jego inspirująca historia.


Co skłoniło Pana do rozpoczęcia przygody z bieganiem i jak wyglądały Pana początki w tej dyscyplinie?

Biegać zacząłem w 2016 roku, najpierw treningowo dla siebie, a następnie tego samego roku w listopadzie wystąpiłem w pierwszych zawodach biegowych w Łebie. Przez trzy lata biegałem zwykłe biegi asfaltowe czy trail po lesie z różnymi wynikami, ale czegoś mi brakowało, aż w końcu zasmakowałem biegów przeszkodowych i to zostało moją główną dyscypliną. Co mnie skłoniło? Po prostu chciałem mieć jakieś hobby.


Jak zdiagnozowanie stwardnienia rozsianego wpłynęło na Pana podejście do sportu i jakie wyzwania musiał Pan pokonać, by kontynuować aktywność fizyczną?

Choroba objawiła się u mnie poprzez paraliż wszystkich kończyn. Trafiłem na SOR, gdzie po przebadaniu przez neurologa skierowano mnie na oddział neurologiczny w Wejherowie. Gdy zdiagnozowano u mnie SM pięć lat temu, myślałem, że to już koniec mojej amatorskiej kariery sportowej. Lekarze mówili mi, że dla mojego dobra powinienem uprawiać sport hobbistycznie, czyli spokojny bieg na krótkim dystansie to wszystko, co mógłbym z aktywności robić.

Lecz to nie było dla mnie. Dwa dni po wyjściu ze szpitala ruszyłem na wędrówki po lesie z kijkami nordic walking, a po pięciu dniach już biegałem, mimo że nie miałem siły. Tak, ryzykowałem, bo nie znałem tej choroby i nie wiedziałem, jakie mogą być konsekwencje. Dwa tygodnie później wystartowałem w biegu przeszkodowym, mimo jeszcze osłabienia organizmu, i ukończyłem go wśród najlepszych elitarnych zawodników.

W tym czasie nauczyłem się nie wywierać na sobie presji, by rywalizować z innymi zawodnikami. Nauczyłem się startować na luzie. Tak, są emocje, jest walka, ale o przełamanie własnych granic – walka o pokonanie trasy i przeszkód. I co się stało? Wyhamowałem chorobę. Zacząłem stawać na podium w zawodach oraz, za co często dostawałem opierdziel od moich znajomych, zacząłem przekraczać granice, których nikt by się nie spodziewał.


Jakie osiągnięcia sportowe uważa Pan za najważniejsze w swojej karierze i co one dla Pana znaczą?

Moje największe sukcesy… Ciężko wybrać – zależy też, co kto uważa za sukces. Patrzę na moje puchary z różnych zawodów i nie wiem, który z nich jest symbolem największego sukcesu. Każde moje podium to dla mnie sukces, każdy ukończony bieg to sukces. Start w programie Ninja Warrior Polska emitowanym w Polsacie to sukces. Występ w barwach narodowych na Mistrzostwach Europy Biegów Przeszkodowych, przebiegnięcie biegu ultra na dystansie stu kilometrów… No, mógłbym wymieniać długo.

Dla mnie jednak sukcesem największym jest stworzenie grupy treningowej Spichlerz i sukcesy, jakie ludzie uczęszczający na treningi odnoszą. Nic bardziej nie cieszy niż zadowolony podopieczny i to, jak są za mną – to uważam za sukces.


Skąd wziął się pomysł na założenie grupy treningowej Spichlerz i jak udało się stworzyć tak dużą społeczność aktywnych mieszkańców?

Geneza Spichlerza to też ciekawa historia. Zaczęło się od tego, że znajomy zapytał, jak ma schudnąć, więc zaproponowałem mu wspólne treningi. Co jakiś czas dołączały do nas kolejne osoby, aż doszliśmy do momentu, gdzie całe rodziny zaczęły z nami ćwiczyć. Z domowego zacisza musieliśmy się ewakuować na zewnątrz i ćwiczyliśmy na dworze. Nie patrzyliśmy, czy pada deszcz, czy śnieg – ćwiczyliśmy. Ze śniegu robiliśmy kule śnieżne, z którymi robiliśmy przysiady.

Przyszedł jednak moment, że trzeba było znaleźć sobie bazę i znaleźliśmy budynek gospodarczy nadleśnictwa, który nam wynajęli. A że trzymano tam kiedyś zboże, nazwaliśmy to Spichlerz – stąd ta nazwa.

Od dwójki osób przez ponad cztery lata rozrośliśmy się do stuosobowej ekipy dorosłych i dzieci. Dzięki ciężkiej pracy wielu osób z naszej ekipy powstało coś wspaniałego. Jak na nasze finansowe możliwości, które są skromne, stworzyliśmy azyl dla każdego, kto chce odpocząć aktywnie od codzienności.


Jakie cele i wyzwania sportowe stawia Pan przed sobą w nadchodzącym sezonie? Czy czeka Pana jakieś szczególne wydarzenie?

Moje plany na nowy sezon? Szczerze, to rzadko kiedy planuję coś na nowy sezon, ale ten rok może być przełomowy w mojej karierze. Chcę kolejny raz przekroczyć granicę – pobiec dwa biegi ultra z przeszkodami: 45 km Arm Race oraz 50 km Runmageddon.

No i bieg, który przekracza wszelkie wyobrażenia – 24-godzinny bieg również z przeszkodami: Arm Race Eliminator. Mam nadzieję, że los okaże się życzliwy i będę mógł tego dokonać. Zostałem również wyróżniony przez właściciela biegu Arm Race, gdzie poproszono, bym był ambasadorem tego biegu, który jest jednym z największych w Polsce.


Jakie przesłanie chce Pan przekazać swoją działalnością sportową oraz hasłem „SM to nie wyrok, to motywacja”?

Co chcę przekazać? Że nie ma rzeczy niemożliwych. W miejscowościach wiejskich takich jak nasz rejon społeczność ma ograniczony dostęp do dyscypliny, jaką są biegi przeszkodowe. Dlatego przy pomocy moich podopiecznych chcemy pomóc zapoznać się z tą ekstremalną dyscypliną. Promujemy też aktywność fizyczną poprzez bieganie, nordic walking czy ćwiczenia crossfitowe.

Nie chcemy zamykać się w jednej dyscyplinie, by nie ograniczać innym rozwoju. Moje hasło „SM to nie wyrok, to motywacja” ma jedno przesłanie: nigdy się nie poddawać.

Na koniec chciałbym podziękować moim podopiecznym za każdą pomoc, bo bez nich mógłbym sobie tylko pogwizdać. Siłę buduje się wspólnie. Spichlerz Grupa Treningowa jest tego przykładem.


Historia pana Grzegorza Kropidłowskiego to dowód na to, że pasja, wytrwałość i wiara w siebie mogą odmienić życie. Jego zaangażowanie w promowanie aktywności fizycznej oraz niezwykłe osiągnięcia sportowe inspirują i motywują do działania. Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów – zarówno na polu sportowym, jak i w działalności społecznej!

Zdjęcie : GK